stop. look. listen.

Narzeczona Szejka, i inne powody do uprawiania seksu.

- Mam te dni, - ogłosiła Anya, wkraczając do jego mieszkania bez pukania. Oczywiście, nikt nigdy nie pukał, zdążył się już przyzwyczaić, i nawet przestał upominać. Ale zasada zasadą.

- Naprawdę nie wiem jak mógłbym ci pomóc. Środki przeciwbólowe są w apteczce, - mruknął odruchowo, nie podnosząc wzroku znad książki.

- Nie te dni, - rzuciła. - Te drugie dni.

Tym razem popatrzył. - Proszę?

- Jak się z kimś nie prześpię, to kogoś rozszarpię na kawałeczki. Oczywiście, mówię w przenośni, już nie rozszarpuję ludzi na kawałeczki. Kiedyś też rzadko mi się to zdarzało, wolałam nieco bardziej wymyślne tortury. Ale z braku laku, można użyć innej substancji.

Giles zdał sobie sprawę, że jego usta są rozchylone w mało atrakcyjnym wyrazie kompletnego szoku. - Proszę?

Anya westchnęła. A ex-demon z kilkusetletnim doświadczeniem naprawdę potrafi wzdychać. Chociaż, być może, była to po prostu młoda kobieta wzdychająca na tępotę mężczyzny.

- Serio, zawsze wydawało mi się, że Obserwatorzy powinni być inteligentni. Widzę już dlaczego cię zwolnili.

Zamknął usta. Nic nie działa tak odświeżająco jak kontakt z Anyą.

- Dlaczego tu jesteś?

- Mówiłam, potrzebuję żeby mnie ktoś przeleciał, - powiedziała powoli, przesadnie akcentując wyrazy. - Na biurku, na przykład, - dodała. - Podniósł mi spódnicę, zsunął majtki do kolan, rozsunął nogi...

- Anya! - prawie że krzyknął. Popatrzyła na niego, lekko poirytowana, że przerwał opis fantazji. - Zrozumiałem. Ale to nie zmienia tego, że jesteś tutaj. Po co?

- Przygod na jedną noc są wybitnie skomplikowane, poza tym, nie mam na to czasu, a w obecnych czasach jest ryzyko zakażenia różnymi chorobami, a odkąd zostałam śmiertelniczką...

- Anya. Ale przecież Xander...

- Pfft - przerwała mu, machnęła ręką. - Zerwaliśmy w zeszłym tygodniu, a seks tylko skomplikowałby sprawy. Pewnie zmądrzeje i wróci. Na razie, wróćmy do tematu. Biurko pasuje, czy wolisz tradycyjnie, w sypialni?

- Czemu sądzisz, że wogóle chcę się z tobą przespać?

- Jesteś facetem. Ja mam piersi, - rzuciła, jakby to było oczywiste. - Poza tym, - wskazała ręką na książki rozłożone na stoliku - mówiłeś, że nadchodzi jakaś apokalipsa. Świat ma się skończyć, co innego można robić niż uprawiać seks?

- Szukać odpowiedzi jak temu zapobiec? - zaproponował uprzejmie.

- Oh, proszę. To nie zajmie więcej niż piętnaście minut. Pewnie krócej, - mruknęła, patrząc na niego krytycznie.

Zakładał, że miało mu to wejść na ambicję.

Była cicho przez jakieś dziesięć sekund. - To zawsze działa w książkach. Śmiertelne niebezpieczeństwo, seks. Proste.

Potrząsnął głową. - Boże, co ty czytasz?

- Ostatnio, Narzeczoną Szejka. Interesujące opisy przyrody.

- Zapewne - mruknął, posyłając swoim książkom tęskne spojrzenie.

- Jestem bardzo dobra w seksie oralnym - ogłosiła Anya, tylko na pozór kompletny non sequitur. - Ćwiczyliśmy z Xanderem godzinami, i sądzę że wreszcie udało mi się opanować...

- Wystarczy - mruknął. Westchnął głęboko, głównie dla efektu. - Niech będzie.

- Świetnie - Anya uśmiechnęła się promiennie. - Możesz zacząć od zdjęcia spodni - podpowiedziała.

Westchnął ponownie, i przyciągnął ją do siebie, obejmując ją w talii, drugą ręką sięgając do swoich okularów, zdejmując je i odkładając na biurko.

- Czy ty nie przestajesz mówić, nawet na chwilę? - zapytał, ale jej odpowiedź została stłumiona przez pocałunek.