stop. look. listen.

Punkt wspólny, Londyn, Anglia.

Po Wydarzeniach w Sunnydale (tak to teraz nazywają, Wydarzenia w Sunnydale, zamykając w trzech słowach setki ofiar, miasto pogrążone w ciemności, spalone do cna, posypane solą), Rada przenosi go z powrotem do Londynu i daje mu projekt badawczy, dostęp do jednej z najlepszych bibliotek na świecie, i szansę na kolejny doktorat.

Z zewnątrz może to wyglądać jak nagroda, Rupert jest nawet przekonany, że jego przełożeni tak chcą o tym myśleć, ale ciepła posadka i nieograniczony dostęp do ciepłej herbaty ma go trzymać z dala od nowej Pogromczyni i zimnej rzeczywistości.

- Zabieram te sześć do domu - mówi do bibliotekarki, która nawet nie podnosi wzroku. Na początku wszyscy interesowali się jego badaniami, teraz uważają że obsesja na punkcie alternatywnych światów jest raczej niezdrowa.

Pamięta Cordelię Chase, krzyczącą, że świat nie jest taki jaki być powinien, oczekującą, że on może coś na to poradzić. Obsesja może nie wystarczyć.

Klucz zgrzyta w zamku, pudełka nadal zakrywają większość podłogi. Wypakował tylko trochę ubrań, czajnik, i te książki które mogą się przydać. Siada do pracy, i między jedną filiżanką herbaty a drugą, napotyka na ciąg niezrozumiałych sylab.

*

Linie równoległe nie mają punktów wspólnych. Księżniczka w wieży i czarnoksiężnik w jaskini. W baśniach mogą się spotkać, ale baśnie to baśnie, tak nieprawdziwe jak równania które zapisuje na ścianach pokoju w małym domu na obrzeżach Londynu ołówkiem pożyczonym od Ruperta.

Jest prawie pewna, że Rupert nie istnieje, ale ołówek jest twardy w jej dłoni a grafit miękki kiedy napotyka ścianę, więc zaakceptuje istnienie Ruperta żeby nie kwestionować istnienia ołówka.

Anglia jest zimna, ale to nie przekonuje jej jeszcze, że jest prawdziwa.

*

Ukrywanie rzeczy przed Radą nie jest nowe, i od dawna nie ma najmniejszych wyrzutów sumienia z tego powodu (od pierwszej chwili kiedy zadzwonił do Obserwatorki nowej Pogromczyni, od setnego razu kiedy usłyszał "nie potrzebuję żadnej pomocy" które za sto-pierwszym zmieniło się w westchnienie i "co możesz zrobić?"). Ukrywanie rzeczy przed Radą możnaby uznać za jego nowe hobby, krok naprzód od zbierania komiksów kiedy miał siedem lat i prób samobójczych poprzez wychodzenie w nocy w Sunnydale kiedy miał lat czterdzieści i kilka, ale ukrywanie osób jest całkiem nowe.

Fred ma dłuższy warkocz, kiedy już zaplecie włosy, i nie ma blizny na twarzy (ma kilkanaście na plecach, długie i gniewnie czerwone. Nie wie, czy nie pytanie o nie jest tchórzostwem czy grzecznością), nie rzuca się z radością w objęcia śmierci, ale uczucie bezradności kiedy na nią patrzy jest znajome.

*

- Czuj się jak u siebie - jest grzecznościową formułką, jedną z najmniej dosłownych formuł świata. Kiedy Rupert to mówi, ma na myśli to, że Fred nie musi pytać za każdym razem kiedy chce otworzyć lodówkę.

- Wszystko w porządku - kiedy Fred to mówi, to znaczy że nie wie jak powiedzieć że chwilami już nie czuje się jakby spadała w przepaść z każdą chwilą, a czasami myśli, że nowa przepaść będzie mieć jeszcze twardsze dno.

- Zostań jak długo chcesz - to znaczy, że Rupert nie ma bladego pojęcia co z nią zrobić.

*

Cały dom pachnie historią, książki uwalniają zapach spośród kartek. Rupert czasami żartuje, że dobrze się z tym czuje, jeden antyk wśród wielu, a ton pod tonem mówi, że ma nadzieję na zaprzeczenie.

Kiedyś chciała studiować historię, ale to było zanim pożarła ją książka. W bajkach dzieci odnajdują drogę do domu po okruszkach chleba, ale ktoś musiał zjeść te, które ona rozsypała.

- Żaden przepis nie mówi, ile czasu należy piec czarownicę, ani na jaką temperaturę nastawić piekarnik - mówi któregoś dnia, wertując książkę kucharską (między chemią a magią, na bezpiecznej ziemi, ani stary ani nowy świat, może tu będzie bezpieczna).

- Czasami cię nie rozumiem - mówi Rupert, czyszcząc okulary.

Mało się tym przejmuje. - Czasami nie rozumiesz sam siebie.

*

Ktoś z Rady dzwoni co tydzień, zapewne żeby sprawdzić czy nie zabił się, albo nie wrócił do starych nawyków i starych przyjaciół (Ethan wpada raz na rok, i udaje że chodzi tylko o zrobienie zamieszania).

- Wszystko w porządku. - Kiedy to mówi, ma na myśli to, że Fred zapisała całe wnętrze lodówki ilustrowanym wywodem na temat kondensatu Bosego-Einsteina, przy okazji rozmrażając zamrażarkę i zalewając pół podłogi.

- Nie szkodzi - powie do niej, i nawet będzie miał to na myśli.