stop. look. listen.

Spal za sobą wszystkie mosty.

Giles.

Pamięta, jak stał na skraju przepaści, miasta zmiecionego z powierzchni ziemi, i uśmiechał się.

Pamięta, jak to jest czuć ciepły oddech na palcach, zanim przyciśniesz mocniej.

Pamięta, jak to jest dowiedzieć się że nigdy nie poleci Spitfire, nie wzbije się w przestworza, że pokolenia jego przodków uziemiają go tak skutecznie jakby ich ramiona wybijały się z grobów, silne jak pnącza.

Pamięta, jak to jest kiedy przechodzisz przez ogień po raz pierwszy, oczyszczenie, chrzest świętszy niż jakiekolwiek rytuały ludzkie religie potrafią wymyślić.

Pamięta, jak to jest kiedy ogień wnika w ciebie, piekielna komunia, i seks jest jak śmierć a śmierć jak seks a wszystko jest jak zapomnienie.


Faith.

Z jakiegoś powodu mu ufa. Nadal go to dziwi.


Buffy.

Nie żyje.

To wszystko co Giles może na ten temat powiedzieć.

Czasami wydaje mu się, że kiedy przystawi dłoń do ucha, słyszy ocean. Równy, monotonny dźwięk fal.


Faith.

Zaciska pięści przez sen, jej paznokcie zostawiają czerwone półksiężyce na jej dłoni. Do rana nie pozostaje po nich nawet ślad.

Czasami nie wraca na noc, czasami wraca nad ranem, włosy pełne dymu, w oczach gasnący żar, skóra wciąż pokryta cienką warstwą potu.

Czasami Giles budzi się, a jej ręka leży na jego, jej ucho przylega do jego piersi, jakby rytm jego serca miał służyć za kołysankę. W te dni, i w żadne inne, dołącza do niej pod prysznicem, popycha ją na zimną ścianę łazienki. Albo, przed śniadaniem, jej ręce płasko na blacie stołu kuchennego, włosy opadające na twarz.

Kiedy ją pieprzy, jej namiętność jest prawie jak gniew. Tego właśnie od niej potrzebuje.


Giles.

Podobno nasze wspomnienia składają się na to kim jesteśmy.

Dostrzega problem.


Ethan.

Nie żyje.

Śmierć prawie tak definitywna jakby Giles sam go zabił.

Czasami żałuje że tego nie zrobił.


Giles.

Chodzi od domu do domu, z kontynentu na kontynent. Brakuje mu tylko fletu. Dziewczęta, dzieci, idą za nim na wojnę którą rozpętała grupka ludzi którzy myśleli że mogą wygrać, mogą coś zmienić, mogą rzucić wyzwanie piekłu.

Wtedy, na skraju martwego miasta, wszystko wydawało się prostsze. Uśmiechnął się.


Ethan.

Czasami żałuje że go nie zabił.

Pociesza się że przynajmniej wysłał go do celi śmierci.

Ethan byłby zadowolony. Śmierć jest jak seks, seks jak śmierć, a wszystko to jest jak… nie pamięta. To było dawno, w innym kraju, a on jest już starszy.


Faith.

Zna jego plany.

Nie wie dlaczego jej w końcu powiedział, tej nocy kiedy w końcu wbiła mu nóż w brzuch, przekręciła dobitnie, prawie jak korkociąg w butelce wina którą otworzyli tego wieczoru.

Zna jego plany, a jednak nadal za nim idzie.

Musi naprawdę dobrze grać na tym pieprzonym flecie.


Jenny.

Nie żyje.

Pamięta, jak stał nad jej grobem, pierwszy raz żałując czyjejś śmierci.

Może dlatego że tym razem nie on był mordercą.


Giles.

Herbatę pije bez cukru, czarną, sypaną.

Trzyma ją w tym samym pojemniku którego używał w Sunnydale, mógł spakować książkę więcej, ale wybrał bezsensowną pamiątkę.

Pojemnik wygląda trochę jak urna, jeśli zmrużyć oczy.