stop. look. listen.

To nie obsesja, jeśli przypadkiem jesteście w tym samym barze.

To nie obsesja, jeśli przypadkiem znajdziesz się w tym samym barze co on.

Albo, powiedzmy, całkowicie bez związku z kimkolwiek, a zwłaszcza z nim, wybierzesz małe kalifornijskie miasteczko jako cel następnego żartu. W końcu, znacznie łatwiej odprawiać rytuały w pobliżu Wrót Piekieł. To ogólnie znany fakt.

Będziesz trzymał się tej wersji, choćby chcieli wyciągnąć z ciebie prawdę siłą.

Jeśli masz szczęście, on spróbuje.

*

To nie obsesja, jeśli wracasz i wracasz do tej przeklętej Kaliforni, z tym jej słońcem i... słońcem.

Po prostu, skoro już znalazłeś zaklęcie na przemienienie kogoś w demona, dlaczego nie wypróbować go na nim? Każdemu należy się trochę rozrywki.

Plus, przepicie go pod stół zawsze było wyzwaniem któremu nie mogłeś się oprzeć.

Zawsze też przynosiło pożądane efekty.

*

To nie obsesja, jeśli, ze wszystkich możliwych sposobów na unieszkodliwienie mieszkańców Sunnydale, wybierzesz ten łagodny, kiedy mogłeś po prostu zamienić ich wszystkich w karaluchy, albo, klasyka, żaby.

To nie ma nic wspólnego z tym, że pamiętasz jak to było kiedy...

Nie, cała sprawa jest po prostu cholernie zabawna, i tyle.

*

To nie obsesja, jeśli znajdujesz dobre strony w prawie byciu zabitym przez demona który naprawdę powinien dać za wygraną i znaleźć sobie jakieś inne zajęcie po dwudziestu paru latach.

Jeśli zerwie z tą swoją małą technopoganką? Bonus.

*

Obsesją jest, jeśli on dzwoni do ciebie przynajmniej raz na pół roku, bez żadnego powodu, i przez godzinę rozmawiacie o niczym.

Doprawdy, czy on nie ma innych zajęć?